Australia 2017. Pierwszy przystanek – Kijów.

Nastał długo oczekiwany przez nas moment – Niedziela 23 kwietnia 2017. Dzień, w którym rozpoczynaliśmy podróż do Australii!

Bilet, który kupiliśmy obejmował loty ze Sztokholmu przez Londyn i Hongkong aż do Sydney. Musieliśmy więc jakoś dolecieć do stolicy Szwecji, z której 24 kwietnia wylatywaliśmy liniami British Airways do Londynu. Wybór padł na Ukraińskie Linie Lotnicze (UIA). Linie te nie mają najlepszych opinii – podstarzałe samoloty, częste opóźnienia, niemiła obsługa. Nie chcąc ryzykować utraty całej podróży w drogę wyruszyliśmy dzień wcześniej niż planowaliśmy. Bilet Warszawa – Kijów – Sztokholm miał długi nocny tranzyt na Ukrainie. W związku z tym postanowiliśmy wykupić nocleg w hotelu i w dość chłodną kwietniową noc pozwiedzać Kijów.

Ukraine International Airlines

Przekonaliśmy się na własnej skórze, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Co prawda samolot nie należał do najnowszych, ale czego można wymagać na nieco ponad godzinnej trasie? Najważniejsze, że wylot był punktualny a sam lot bezproblemowy. Na płycie lotniska samolot prezentował się nie gorzej niż samoloty naszego narodowego przewoźnika.

Delikatnym minusem jest mało miejsca na nogi (podobnie jak w liniach lowcostowych).

Poza tym wnętrze niczym nie różniło się od innych samolotów:

Poczęstunek podczas lotu obejmował wodę :). Tak jak wspomniałem lot był bezproblemowy, a obsługa bardzo miła. W Kijowie wylądowaliśmy o czasie, nasz jedyny bagaż rejestrowany wylądował razem z nami :). Połowa sukcesu za nami.

Kluczowym odcinkiem pierwszej części podróży był poranny lot do Sztokholmu następnego dnia. Od momentu planowego lądowania do startu samolotu do Londynu mieliśmy niecałe 5 godzin. Gdyby samolot UIA uległ awarii, a wylot z Kijowa opóźnił się więcej niż 3 godziny wówczas stracilibyśmy naszą całą podróż. Na szczęście Ukraińskie linie nas nie zawiodły i opóźnienie samolotu było ledwie kilkunastominutowe :). Lot Kijów – Sztokholm również był bezproblemowy, a widoki bardzo ładne :).

Po wylądowaniu na lotnisku Arlanda odetchnęliśmy z ulgą. Wiedzieliśmy, że już nas nic nie zatrzyma w dotarciu do Australii :). Dalsze loty mieliśmy na jednym bilecie więc żadne opóźnienie nam nie było straszne.

Żeby nie było tak pięknie to wspomnę o naszym powrocie z Australii. Trasa powrotna ze Sztokholmu była taka sama – Arlanda – Kijów – Warszawa. Niestety lot Sztokholm – Kijów był opóźniony wiele godzin i nie zdążylibyśmy na kolejny lot do Warszawy. Na szczęście linie zachowały się bardzo dobrze i bez żadnych problemów przebukowali nam bilet do Warszawy inną trasą. Polecieliśmy przez Tallinn liniami Nordica, które wykonują loty pod banderą LOTu.

Podsumowując – Ukraine International Airlines to przyzwoite linie lotnicze, jeżeli następnym razem ich oferta będzie najlepsza cenowo to nie zawahamy się wybrać ich ponownie. Trzeba wziąć jednak pod uwagę ich opóźnienia i zaplanować swoją podróż uwzględniając nieplanowane czekanie na lotnisku :).

Kijów

Do dyspozycji w stolicy Ukrainy mieliśmy raptem kilkanaście godzin. Jako hotel wybraliśmy Raziotel Hotel Kijów, który gwarantuje darmowy transfer z lotniska Boryspol. Stosunek cena/jakość tego hotelu jest świetna. Nie jest to najtańszy hotel, ale pokoje są bardzo schludne, a śniadania pyszne. Do tego transport z oraz na lotnisko, który jest bardzo wygodną opcją. Polecamy.

Hotel położony jest kilkanaście minut spacerem od stacji metra Boryspilska.

Na Ukrainę udaliśmy się bez Hrywien – planowaliśmy na miejscu wymienić trochę PLNów. Niestety w niedzielny wieczór w okolicy naszego hotelu było to niemożliwe. Do tego żadnego bankomatu… Żeby skorzystać z metra musieliśmy kupić żeton, niestety bez Hrywien okazało się to niemożliwe. Z pomocą przyszli nam dwaj Ukraińcy – Aleksandr i Denis. Po krótkiej rozmowie i pytaniach z naszej strony gdzie możemy wymienić walutę oddali nam swoje żetony na metro. Co więcej, dali nam je także na powrót… Co prawda metro w Kijowie jest tanie, ale sam gest niesamowity i bezinteresowny. Nasi przyjaciele podróżowali tą samą linią metra do swojej pracy. Wysiedliśmy na stacji Teatralna, jeden z naszych nowych kolegów postanowił wysiąść z nami, żeby nas krótko oprowadzić po centrum miasta :). Tuż po wyjściu z metra Denis zabrał nas do niepozornie wyglądającego okienka. Okazało się, że jest to najsłynniejszy lokal w Kijowie sprzedający tamtejszy przysmak – Kijowską Perepiczkę, czyli parówkę w lekko słodkim cieście. Pyszne!

Na szczęście tuż obok tego lokalu znajdował się kantor, w którym mogliśmy kupić trochę Hrywien i wszystko oddać naszemu towarzyszowi :).

Dalej ruszyliśmy ulicą Khreschatyk aż do miejsca docelowego wieczornego spaceru ulicami Kijowa – do Placu Niepodległości. Po drodze mijaliśmy bardzo ładne i zadbane budynki. Niektóre są siedzibą władz, inne zupełnie komercyjne. Wszystko jest utrzymane w jednej konwencji przez co centrum Kijowa jest miejscem bardzo przyjemnym.

Kiedy doszliśmy do wspomnianego Placu Niepodległości (Majdan Nezałeżnosti) pożegnaliśmy się z Denisem, a naszym oczom ukazał się plac, który był świadkiem wielu wydarzeń w historii Ukrainy. W tym tych najnowszych, często dość tragicznych.

To tutaj na przełomie 2004/2005 roku miała miejsce Pomarańczowa Rewolucja. Także tutaj odbywały się protesty podczas kryzysu politycznego w 2007 roku. W 2013 roku zapoczątkowano tutaj największe w ostatniej historii protesty na Ukrainie. Euromajdan rozpoczął się 21 listopada 2013, a zakończył w lutym 2014 roku. Tragiczne wydarzenia kosztowały życie i zdrowie setek osób.

Pomimo tych krwawych wydarzeń, Majdan Niezależności to dzisiaj spokojne miejsce. Można tu spotkać muzyków, sztukmistrzów żonglujących ogniem, oraz wielu młodych ludzi spacerujących sobie wokół słynnego placu.

Słynna kolumna symbolizująca niepodległość Ukrainy:

Od czasu do czasu spokój przerywają wolontariusze, którzy zbierają pieniądze dla walczących w Donbasie. To tak naprawdę jedyna „przypominajka”, która mówi nam, że raptem kilkaset kilometrów dalej toczy się prawdziwa wojna, w której giną Ukraińcy. Chodząc ulicami centrum Kijowa zupełnie nie słyszy się o wojnie na Wschodzie Ukrainy.

Wracaliśmy metrem ze stacji, w której wysiedliśmy – Teatralna. Stacja ta zrobiona jest z dużym rozmachem i w niczym nie przypomina stacji metra, które można spotkać w Polsce czy na Zachodnie. Płaskorzeźby, żyrandole – to wszystka sprawa, że czujemy się jak w jakimś budynku kulturalnym, a nie zwykłym metrze :).

Kijowskie metro jest dość głębokie. Do stacji Teatralna trzeba jechać ponad minutę :). Ruchome schody potrafią przytrafić o zawrót głowy :).

Żeby nie było tak kolorowo – kijowskie wagony metra są dość… zaniedbane. Stare wagony, niezbyt wygodne siedziska i przygnębiające wnętrze sprawia, że nocna jazda pociągiem nie jest przyjemna. Mimo wszystko uważam metro za najlepszy środek transportu w Kijowie :).

Stolica Ukrainy bardzo nam się spodobała. Mieliśmy mało czasu na zwiedzanie i z wielką chęcią wrócimy tam jeszcze raz żeby móc obejrzeć wszystkie ciekawe miejsca, których z pewnością nie brakuje w tym mieście. Na wspomnienie zasługują także przemili oraz bardzo pomocni mieszkańcy.

Jeżeli interesuje Was bezpieczeństwo – Kijów to miasto bezpieczne, niczym nie różniące się od Warszawy czy innych europejskich stolic.

W następnej odsłonie przeniesiemy się już do Sydney!