Bangkok – Pad Thai w blasku złotego Buddy cz.1

Podczas naszej podróży do Hongkongu postanowiliśmy 4 dni przeznaczyć na wyjazd do stolicy Tajlandii – Bangkoku.

Bangkok to jedno z najsłynniejszych miast świata – wszystkim kojarzy się z rozpustą, szalonymi imprezami i tajskim masażem. Mało kto wie, że Bangkok został oficjalnie uznany przez Światową Organizację Meteorologiczną za najgorętsze miasto świata. Średnia roczna temperatura to ok. 28 stopni. Stolicę Tajlandii zamieszkuje blisko 8.5 mln mieszkańców.

Do Miasta Aniołów (tak nazywany jest Bangkok) polecieliśmy hongkońskimi liniami Cathay Pacific.

20151110_082835

Trzygodzinny lot minął szybko i przyjemnie. Podczas lotu linie zaoferowały ciepły posiłek (oczywiście jednym z dań było Chicken Congee) i napoje. Dodatkowo każdy miał do dyspozycji indywidualny system rozrywki. Linie jak najbardziej na plus.

Po wylądowaniu szybka kontrola paszportowa i Welcome to Thailand!

Na lotnisku wymieniłem niewielką ilość pieniędzy po to tylko żeby wystarczyło na dojazd do hotelu. Tutaj rada – wymieniajcie walutę na najniższym poziomie lotniska – tam kursy są zdecydowanie najlepsze. Jak się później okazało nawet w mieście są nieco gorsze niż tam…

Z lotniska do miasta można dotrzeć na kilka sposobów. My zazwyczaj podczas naszych podróży wybieramy transport miejski. Tym razem zdecydowaliśmy się na… taksówkę. Jak się okazało podróż trzech osób taksówką z lotniska Suvarnabhumi w okolice Khao San Road jest cenowo zbliżona do kombinowanego przejazdu komunikacją miejską, a na pewno jest dużo wygodniejsza.Taksówka kosztowała nas równe 400 Bahtów (łącznie z zapłatą za płatne odcinki drogi). Biorąc taksówkę nie zdziwcie się, że kierowca podczas jazdy wyciągnie rękę po drobne na przejazd autostradą – cena taksówki nie obejmuje płatnych odcinków. Biorąc taxi z lotniska kierujcie się w stronę postoju taksówek publicznych. Nie dajcie się złapać naganiaczom, a Wasz portfel nie ucierpi :). Cena 400 Bahtów dzielona na 3 osoby to bardzo niski koszt jak za 34 kilometrowy odcinek (ok. 14zł/os.).

Zatrzymaliśmy się 4 noce w hotelu Roof View Place na Samsen Road. Hotel jest zupełnie wystarczający (chyba, że musicie mieć basen i luksusy :P), cena bardzo dobra, a serwowane śniadanie smaczne. Co ważne lokalizacja hotelu jest bardzo dobra. Na pieszo można w 20 minut dojść do Khao San, a położenie na uboczu sprawia, że gwar ulicy nie jest uciążliwy.

Zameldowaliśmy się w hotelu i poszliśmy zjeść obiad. Trafiliśmy do knajpki, która jest niedaleko naszego hotelu – White Conner. Okazało się, że był to świetny wybór – wreszcie zjedliśmy coś pikantnego, a ja zjadłem prawdziwego Pad Thaia 🙂 – wyborny:

IMG_20151110_214331

Piękne jest również to, że kosztował jedynie trochę ponad… 6zł (60 BHT).

Oprócz tego wzięliśmy kurczaka w stylu Penang (będąc w Malezji ominęliśmy Penang) oraz kurczaka w mleczku kokosowym. Wszystko wyborne i tanie.

Kurczak Penang:

Kurczak Penang

Kurczak w mleczku kokosowym:

20151110_160817

Tajlandia urzekła nas od samego początku :). Po obiedzie udaliśmy się na sławne Khao San Road. Ulica ta to mekka globtroterów. Roi się tam od hosteli, agencji turystycznych oferujących wycieczki i przejazdy nie tylko wewnątrz Tajlandii, ale i do Kambodży, Birmy czy Laosu. Gdyby ktoś nie wiedział co można robić na tej słynnej ulicy:

KhaoSanRd1

Na Khao San można zjeść i kupić praktycznie wszystko. Bardzo popularne są mobilne stoiska z różnego rodzaju insektami, pająkami czy skorupiakami do jedzenia. My, a konkretnie Anula zdecydowała się spróbować… skorpiona :):
Skorpion_Bangkok

Nadziany na patyk i smażony w głębokim tłuszczu smakował jak… czipsy. Czyli raczej bez smaku, ale za to jaka adrenalina :). Za tę przyjemność zapłaciliśmy bodajże 50 Bahtów.

Samo Khao San nie zrobiło na nas wielkiego wrażenia. Mnóstwo ludzi, pełno naganiaczy i reklam. Jednym słowem pełna komercja. Plusem tego miejsca jest fakt, że na każdym kroku można spotkać ludzi z całego świata :).

Khao San w ciągu dnia:

KhaoSan

Wieczorem:

KhaoSan_Wieczor

Na uliczkach obok Khao San rozstawionych jest wiele straganów oferujących m.in. pyszne uliczne jedzenie:

Bangkok_uliczne_jedzenie

Po przejściu przez tę słynną ulicę wyruszyliśmy w stronę Wielkiego Pałacu Królewskiego, który znajduje się około 1.5 kilometra od Khao San. Po drodze mijaliśmy m.in. kanały wodne, które są dość częstym widokiem w Bangkoku. Wzdłuż kanałów rozlegają się wątpliwej jakości domy należące do biedniejszej części mieszkańców tego miasta:

20151110_164231

Sam Bangkok to dla Europejczyka miasto egzotyczne – wszechobecne wiszące linie wysokiego napięcia są dość rzadkim widokiem na naszym kontynencie. Ja identyczny obrazek widziałem jedynie w Indiach i Brazylii:

20151110_164333

Jednym z najpopularniejszych środków transportu w Tajlandii jest tuk-tuk. To zazwyczaj trzykołowy pojazd mogący pomieścić maksymalnie 3 dorosłe osoby. Korzystając z niego warto ustalić cenę jeszcze przed kursem.

Tuk_tuk

Po przejściu około półtora kilometra dotarliśmy do okolic Wielkiego Pałacu Królewskiego. Minęliśmy Ministerstwo Obrony Tajlandii strzeżone przez tamtejszych żołnierzy, naszą uwagę przykuł tzw. Lak Mueang (taj. „Słup miejski”). W Tajlandii określenie to przypisuje się pozłacanym słupom, które umieszczane są zazwyczaj w specjalnie wybudowanej świątyni. Jest to siedziba bóstwa, które opiekuje się danym miastem. Świątynia napotkana przy Pałacu to tzw. City Pillar Shrine.

City Pillar Shrine

Tuż obok świątyni znajduje się muzeum Old Big Gun. Zlokalizowane jest ono w dawnym budynku ministerstwa obrony. Muzeum to jest przeznaczone dla wielbicieli militariów i historii wojennej Tajlandii. Na dziedzińcu znajduje się 40 starych armat wśród których są armaty Naraisangharn, Phya Thanee oraz kilka armat francuskich. My nie jesteśmy wielbicielami tego typu atrakcji więc odpuściliśmy wejście :). Gmach muzeum z dziedzińcem:

Old Big Gun Museum

Lokalizacja muzeum jest nieprzypadkowa. Król Tajlandii chciał mieć naprzeciwko swojego pałacu budynek, w którym będą stacjonowali żołnierze jego armii. Z poziomu muzeum można podziwiać wspaniałe dachy budynków wchodzących w skład Wielkiego Pałacu Królewskiego (Gran Palace).

20151110_181208

Wspomniane atrakcje położone są w bardzo ruchliwym miejscu. Niestety minusem Bangkoku są korki… Do tej pory z miast, które widziałem jedynie Sao Paulo może konkurować pod tym względem z Bangkokiem… Gdybyśmy wzięli tax lub tuk-tuka spod Pałacu Królewskiego do naszego hotelu na pewno droga powrotna zajęłaby 3 razy dłużej. Podczas przechodzenia przez tamtejsze skrzyżowania należy bardzo uważać. Kierowcy nie zważają na sygnalizację i pieszych. Jedynym plusem infrastruktury drogowej Bangkoku są bardzo ładne pomniki/rzeźby znajdujące się na przecięciu dróg:

DSC_0501

Wróciliśmy do hotelu bardzo zmęczeni. Zrobiliśmy łącznie ponad 5 kilometrów w ponad 30 stopniowym upale. Fakt, że Bangkok jest najgorętszym miastem świata poczuliśmy na własnej skórze. Temperatura w ciągu dnia sięgała 35 stopni, w nocy niewiele mniej.

Na kolejny dzień zaplanowaliśmy wyjazd do miasta Ayutthaya – starej stolicy Tajlandii.

Do usłyszenia!