Relacja z podróży do Singapuru i Malezji cz.6 – Rajskie Perhentiany

Po dwóch nocach spędzonych na skraju malezyjskiej dżungli przyszedł czas na rajski odpoczynek na plażach wyspy Pulau Perhentian Besar. Niestety tam również trzeba dojechać.

Przejazd wykupiliśmy w biurze Han Travel. Transport z Kuala Tahan do Kuala Besut zapłaciliśmy 45 RM/osoba. W internecie można znaleźć info, że przejazd ten kosztuje 90 RM/osoba. Nas spotkało miłe zaskoczenie – daily discount :). Dla osób, które będą tam się wybierały w największym sezonie (czerwiec-wrzesień) transport na pewno będzie kosztował 90 RM + bilety na łódkę (35 RM w jedną stronę).

Nasz środek transportu podobnie jak na trasie CH-Taman Negara to busik:

CAM00783_resized

Jedziemy do Jerantut gdzie mamy przerwę na wypłatę gotówki z bankomatu – na wyspach nie ma bankomatu także trzeba zaopatrzyć się wcześniej w gotówkę. Po kilku godzinach zatrzymujemy się na lunch w Gua Musang. Szczerze mówiąc knajpa, przy której się zatrzymaliśmy wyglądała bardzo słabo… Na kilkadziesiąt osób, które tam przyjechały tylko nieliczny zdecydowali się na konsumpcję. Temperatura nadal wzrastała, na postoju temperatura odczuwalna wynosiła 44 stopnie. Po zmianie busa ruszyliśmy w trzygodzinną drogę do Kuala Besut – miejsca skąd odpływają łodzie na Perhentiany.
Dojechaliśmy na miejsce kilkanaście minut po 16. Od razu kierowca podwiózł nas do siedziby agencji turystycznej, w której wykupiliśmy transport. My bilety na łódkę kupiliśmy w Jerantut. Po wpisaniu danych do książki, którą muszą prowadzić wszystkie agencje nadszedł czas na wypytywanie przez właściciela agencji:
– Macie zarezerwowany nocleg?
– Mamy
– Gdzie?
– U Abdula
– OK, bo jak byście nie mieli to można tutaj załatwić.

No i tak do każdego. Po skończeniu pytań o zakwaterowanie nadeszły następne o dalszy transport po wizycie na Perhentianach:
– Gdzie dalej jedziecie?
– O, no to tutaj załatwicie transport
– Tylko teraz można załatwić, dam voucher bez dokładnego dnia – wystarczy potem zadzwonić.
– Ok, a ile do Kota Bharu? – 95 RM, a do Wakaf Bharu? Też 95…

Od razu cena wydała nam się zbyt wygórowana. Cwany właściciel wykrzykiwał tylko „No money, no transport” … Poszedłem na postój taksówek i tam to czego się spodziewałem – Kota Bharu 50 RM, Wakaf Bharu 75 RM.

Po kilkunastu minutach przyszedł po nas kapitan speedboat’a, która miał nas zawieźć na wyspę. Niestety trafiliśmy słabo – kapitan był ewidentnie nie w formie (mocno pijany). No ale co zrobić, wsiedliśmy na łódkę, na którą maksymalnie powinno wejść 12 osób. Nas było 11 – myślę sobie duży plus, że nie przeciążają łodzi. Dodatkowo na przystani chodzą kontrolerzy także wszystko jest ok. Jeszcze dobrze nie wypłynęliśmy z portu i niespodzianka – podpływamy do kawałka pomostu a tam czeka 5 osobowa malezyjska rodzina + 2 kolegów. Łącznie było nas 18 osób + kapitan…
Płynęliśmy ewidentnie na podwójnym gazie. Nie było najmniejszej szansy zrobić nawet zdjęcie. Tak szybko to jeszcze nie płynęliśmy :).  Mina powoli rzedła wszystkim… Wyskakiwaliśmy co najmniej metr w powietrze żeby potem z hukiem odbić się od tafli wody. Szczęśliwie po około 25 minutach dopłynęliśmy do naszej wyspy. Na miejscu od razu czuć rajski klimat – spokój, nikt się nie spieszy, nie denerwuje.

Na tej wspaniałej wyspie spędzamy trzy noce. Wyspa jest piękna. Zatrzymaliśmy się w polecanym Abdul Chalet’s. Szczerze mogę polecić ten wybór. Domek pomimo że tylko z Garden View i tak znajduje się 10 metrów od morza :). Kilka metrów w głąb już można podziwiać wspaniałą rafę koralową z mnóstwem różnokolorowych ryb, wielkimi jeżowcami czy ogromnymi małżami. Temperatura non stop powyżej 30 stopni, wody pewnie ponad 26,27.

Dodatkową atrakcją wyspy jest bogata fauna. Do tej pory pamiętam piękny moment kiedy dzikie małpy podeszły do naszego domku. Pokazała się tam matka z maleńką rudą małpką, którą trzymała pod swoich brzuchem. Małpki zamieszkujące tamtejsze rejony to tzw. Dusky Leaf:

DSC05891

DSC_0774

Drugim fajnym momentem był ten, w którym niczego nieświadomi robiliśmy sobie zdjęcia przy brzegu. Zupełnie niepostrzeżenie wyszedł z morza… metrowy waran. Ogromna jaszczurka przechodząca sobie tuż obok nas to niesamowity widok :).

DSC_0796

Tuż przy brzegu pływa ogromna ilość kolorowych rybek:

DSC_0756

Obok wyspy, na której my stacjonowaliśmy jest nieco mniejsza Pulau Perhentian Kecil. Podobno jest ona tańsza i bardziej nastawiona na backpackerów. Dla nas pobyt na Besar był świetnym odpoczynkiem przed dalszą drogą.
Na wyspie jest drożej niż na lądzie, mimo wszystko ceny w porównaniu do tych europejskich i tak są przystępne.

Naszym zdaniem pobyt na Perhentianach to punkt obowiązkowy. Wyspy mają typowo rajskie krajobrazy, emanują spokojem, a do tego zapewniają niesamowite wrażenie kontaktu z przyrodą.

Na koniec kilka zdjęć z tego cudownego miejsca:

DSC_0770

DSC_0745

DSC_0710

DSC_0706

DSC_0659

DSC_0669

DSC_0673

DSC_0677

DSC_0680

DSC_0652

DSC_0648

Z wyspy Pulau Perhentian Besar udaliśmy się w drogę do ostatniego miejsca, które odwiedzimy podczas naszej podróży – do stolicy Malezji Kuala Lumpur 🙂