Relacja z podróży do Singapuru i Malezji cz.7 – Jungle Train czyli droga do Kuala Lumpur.

Pobyt na rajskiej wyspie Besar naładował nas energią i pozytywnym nastawieniem :).

Kilka dni w takiej scenerii zleciało dość szybko. Kolejnym, a zarazem ostatnim etapem naszej podróży była podróż do Kuala Lumpur – stolicy Malezji.
Do Kuala Lumpur z wysp Perhentian można dostać się na kilka sposobów:
1. Z przystani Kuala Besut pojechać do miasta Kota Bharu skąd latają samoloty Air Asia m.in. do Kuala Lumpur.
2. Pojechać busem/autobusem z Kota Bharu do Kuala Lumpur.
3. Pojechać pociągiem, który jedzie najdłużej (podróż trwa 15 godzin!). Pociąg ten jedzie przez całą szerokość Malezji (części położonej na półwyspie). Jedzie m.in. przez dżunglę – stąd nazwa Jungle Train. Przejeżdża on przez stację Wakaf Bharu – żeby tam dojechać trzeba wziąć taxi z Kuala Besut.

My oczywiście wybraliśmy pociąg :).

Po dotarciu na przystań w Kuala Besut rozpoczęliśmy poszukiwania taksówki, która za rozsądną cenę dowiezie nas do stacji Wakaf Bharu, z której odjeżdża nasz pociąg do KL. Jeszcze nie wysiedliśmy z łódki, a już pojawiło się mnóstwo taksówkowych naganiaczy – głównie oferowali dojazd na lotnisko w Kota Bharu. Postanowiliśmy podziękować naganiaczom i sami poszukaliśmy odpowiedniej opcji. Tuż po wyjściu z przystani stało kilku taksówkarzy z tabliczką, na której widniał cennik – do Wakaf Bharu mogą nas zawieźć za 70RM. No nic, szukamy dalej. Poszliśmy na miejski postój taksówek i tam usłyszeliśmy cenę 80 RM, od razu podziękowaliśmy. Wówczas ruszył za nami kierowca mówiąc, że jednak koszt to 70 ringgitów. Nagłe zmiany ceny nigdy mi się nie podobają tym bardziej że tamtejsi taksówkarze nie mają taksometrów. Postanowiliśmy skorzystać z ekipy stojącej obok przystani dla łódek (za 70RM). Gdy już szliśmy z wybranym kierowcą do taksówki (okazało się że stoi ona obok taksówek tej ekipy, której podziękowaliśmy…) rozpętała się mała burza – taksówkarze zaczęli naskakiwać na kierowce, który nas prowadził do swojej taksówki mówiąc że my jesteśmy ich klientami a nie jego (?). No nic, nie chcąc większej wojny zgodziliśmy się pojechać z taksówkarzem któremu najpierw odmówiliśmy. Całą ok. 70 minutową drogę się dąsał ;).

Dojechaliśmy na stację w Wakaf Bharu i oprócz nas nie było tam ani jednego europejczyka – byliśmy nie lada atrakcją dla miejscowych. Co chwila ktoś dosiadał się do nas i wypytywał o nasze plany, kraj itd.. Swoją drogą bardzo miłe :). Jedna z Pań opowiedziała mi nawet o wszystkich członkach swojej rodziny.

Tak prezentuje się stacja w Wakaf Bharu:

CAM00828_str

DSC05908_str

Do przyjazdu pociągu (rusza z Tumpat) mieliśmy około 3.5h. Postanowiliśmy zjeść obiad w dworcowej kantynie – bardzo smacznie i tanio. Później wyruszyliśmy w głąb wioski na dalsze zakupy (czytaliśmy że lepiej zaopatrzyć się w jedzenie i picie na tak długą drogę gdyż w pociągu nie sprzedają – bzdura, co chwila jeździł pan z wózkiem).

Obkupieni w lokalne słodycze i wodę doczekaliśmy się przyjazdu pociągu (parę minut przed czasem).
Bilety na pociąg kupiliśmy online na ok. 10 dni przed odjazdem – lepiej kupić wcześniej bo bilety w wagonach sypialnych sprzedają się szybko. Kupiliśmy miejsca w klasie ekonomicznej sypialnej za 54RM/os (dochodzi jakaś opłata kilka RM).

Pociąg z zewnątrz:

DSC05913_str

Wagon sypialny:

CAM00831_str

Łóżka wyglądają tak:

CAM00836_str

Sama jazda przebiegła spokojnie (w końcu trwała 15h…). Łóżka dość wygodne, można się wyspać. Wszystko byłoby ok, ale po kilku godzinach od wyjścia z pociągu okazało się, że zostaliśmy wielokrotnie pogryzieni prawdopodobnie przez pluskwy :(.

Ogólnie podróż pociągiem zaliczamy na plus – bardzo fajna przygoda. W pociągu można poznać wielu ludzi, a do tego można się dość wygodnie wyspać co jest bardzo ważne podczas męczącej podróży. Kolejnym plusem pociągu jest to, że dzięki niemu można oszczędzić na noclegu – podróż trwa całą noc.

W kolejnej części opiszemy wrażenia z Kuala Lumpur!