Safari w Tanzanii cz.3 Park Serengeti

Pierwszy dzień safari spędziliśmy w Parku Tarangire. Następnego dnia wcześnie rano zjedliśmy śniadanie i wyruszyliśmy w blisko 300 km drogę do Parku Serengeti, miejsca które od dziecka rozpalało naszą wyobraźnię. Trasa Tarangire – Serengeti wiedzie przez wyjątkowe miejsce – Ngorongoro Conservation Area. O tym obszarze napiszemy kolejny post :).

Do bram parku dojechaliśmy późnym popołudniem. Widok tej bramy sprawił nieco szybsze bicie serca :). Kolejne marzenie spełnione!

Serengeti odwiedziliśmy w porze suchej. Nie jest to najlepszy czas na wizytę w tym parku ze względu na wielką migrację jaka corocznie ma miejsce na tym obszarze. Każdego roku ponad milion gnu i wiele tysięcy zebr i gazel wyrusza na Północ w poszukiwaniu wody i pastwisk. Na szczęście w Serengeti nadal pozostaje ogromna ilość zwierzyny dzięki czemu park ten jest świetny o każdej porze roku.

Początek drogi nie był jednak zbyt zachęcający. Po przekroczeniu bram parku jechaliśmy jeszcze około godzinę przez wypaloną słońcem równinę, gdzie nie było widać żywego ducha. Nie była to zbyt przyjemna trasa. Najlepiej mieć ze sobą chustę lub cienki szal, którym można będzie zakryć twarz w ochronie przed wciskającym się wszędzie pyłem wzniecanym przez koła samochodu. Dojechaliśmy w końcu do punktu, gdzie nasz przewodnik pobrał przepustki, a my mieliśmy chwilę dla siebie – zjedliśmy lunch i pokręciliśmy się po okolicy. Udało nam się spotkać marabuta oraz kolorowe jaszczurki.  Marabut

Jaszczurka

Po wyjechaniu z obozu spodziewaliśmy się odmiany krajobrazu, jednak dalej czekała nas droga przez pył i wyschniętą sawannę.

Wyschnięte Serengeti

Nazwa parku, która w języku Masajów oznacza „równinę bez końca” jest jak najbardziej adekwatna – jechaliśmy i jechaliśmy…. i nic.

Jednak nagle ni stąd ni zowąd obok drogi pojawił się wielki lew – był pierwszym zwierzęciem, jakie spotkaliśmy na równinie i zwiastunem wspaniałych dwóch dni jakie nas czekały w Serengeti :).

lew1

Krajobraz zielenił się jednak z każdym kilometrem, pojawiło się sporo akacji oraz innych drzew, a my spotykaliśmy coraz to więcej zwierząt.

W Serengeti bezsprzecznie króluje przyroda – jest to schronienie dla większości kojarzonych z Afryką gatunków zwierząt. Można tu spotkać całą Wielką Piątkę – po wizycie w Tarangire brakowało nam jeszcze do kompletu Nosorożca i Lamparta. Gorąco liczyliśmy na spotkanie tego drugiego właśnie w Serengeti. Udało się, ale nie było łatwo. Zwierzęta te są samotnikami i najczęściej polują w nocy. Za dnia głównie śpią schowane wśród drzew, a ich plamiaste ubarwienie skutecznie je maskuje. Jeśli chce się wypatrzeć lamparta trzeba szukać zwisającego z gałęzi ogona. Deo, nasz przewodnik wypatrzył dla nas jednego takiego śpiocha. Był dość daleko, ale udało się zrobić zdjęcie z pomocą lornetki. Lampart Serengeti

Zobaczenie tak wspaniałego zwierzęcia na żywo w naturalnym środowisku to ogromne przeżycie. Podobne emocje spowodowało spotkanie całego klanu lwów przy wodopoju. Idąc do wody ocierały się dosłownie o nasz samochód.

lwy wodopój

lwica

Lew Serengeti wodopój

Stadu przewodził wspaniały samiec – istny Król Lew 🙂

lew2

Mieliśmy również spotkanie bardzo bliskiego stopnia z dwoma młodymi gepardami podczas przedpołudniowej siesty – były dosłownie o 2 metry od naszego samochodu. Zupełnie jednak nas olewały 🙂

gepardy

Wielkim przeżyciem był również nocleg prawie w samym środku parku. Obóz Seronera, w którym nocowaliśmy nie był w ogóle ogrodzony. W związku z tym w każdej chwili mogło tam wejść dowolne zwierzę. A my mieliśmy spać w namiotach :). Na myśl o wszystkich tych lwach i innych drapieżnikach czających się wszędzie wokoło można było dostać gęsiej skórki. Zanim zrobiło się ciemno Deo przeprowadził nam krótki instruktaż, jak zachowywać się w obozie po ciemku. Wyglądało to tak, że jeśli chciało się wyjść z namiotu najpierw trzeba było ostrożnie wychylić tylko głowę i za pomocą latarki oświetlić cały teren – jeśli nie było widać świecących się oczu to można iść. No super 🙂 Standardy bezpieczeństwa na mistrzowskim poziomie :).

namioty

Jeszcze zanim zapadł zmrok w samym obozie spotkaliśmy bardzo ciekawe zwierzęta – mangusty pręgowane, które poruszały się  w zorganizowanym gangu po terenie całego obozu – szukały chyba resztek jedzenia.

mangusty

W nocy co chwila słyszeliśmy przejmujące wycie i koszmarny śmiech hien – one na prawdę się śmieją, ale jest to odgłos rodem z horroru 🙂 Wydawało się jakby były metr od naszego namiotu. Nie było łatwo spać w takich warunkach. Strach ma jednak tylko wielkie oczy. Oczywiście nic nam nie się nie stało i przeżyliśmy jakoś do rana. Kolejnego dnia wyruszaliśmy znów w drogę na podbój tego pięknego parku.

droga w serengeti

Dwa dni w Serengeti były wspaniałe – ochów i achów nie było końca. Co chwila spotykaliśmy jakieś nowe zwierze. Zebry i gazele Thomsona moglibyśmy liczyć w tysiącach. Oprócz tego widzieliśmy z bliska bawoły afrykańskie, hipopotamy, pawiany,  strusie, hieny, kolejne lwy i gepardy, guźce, koby, bawolce, sępy, kojoty i wiele innych. Można by bardzo długo wymieniać.

zebry

lew na drzewie

Pawian w Serengeti

Zebry w parku Serengeti

Zebry w Serengeti

Bawół w Serengeti

Guziec w Serengeti

Sęp wypatrujący padliny:

Ranny Lew Park Serengeti

W kolejnym poście opiszemy ostatni dzień safari spędzony w wyjątkowym miejscu – w obszarze Ngorongoro.