Po wizycie w dzielnicy Geylang, wróciliśmy po bagaże i udaliśmy się w kierunku Gold Mile Tower skąd odjeżdżają autobusy do Cameron Highlands. Transport autobusowy w Singapurze i Malezji jest bardzo wygodny i dość tani. Bilet kosztował nas 52 SGD/os (130zł), bilety warto kupić przez internet. Do Cameron Highlands jedziemy autobusem Konsortium Express. Autobus ma 21 miejsc leżących (siedzenie rozkładają się do pozycji pół leżące). Każde siedzenie ma regulowane 3 pozycje. Dodatkowo siedzenia wyposażone są w ekrany do elektronicznej rozrywki pokładowej lecz akurat podczas naszego kursu one nie działały.
Siedzenia są bardzo wygodne i jak najbardziej można na nich pospać:
Do granicy z Malezją dojechaliśmy po ok. 40 minutach. Pierwsza kontrola odbyła się po stronie singapurskiej – kontrola wyjazdowa. Należy opuścić autobus i udać się do stanowisk (bagaże mogą zostać). Druga kontrola odbywa się po minucie jazdy i jest to kontrola wjazdowa do Malezji – tutaj należy wziąć wszystkie swoje rzeczy z autobusu co jest nieco uciążliwe.
Po przekroczeniu granicy jedziemy przez miasteczko Johor Bahru i dalej malezyjskimi autostradami. Po drodze są dwa postoje na wc/lunch. Pomimo, że autobus jest bardzo komfortowy to nie ma on wc dlatego warto skorzystać z toalet na przejściach granicznych . Dużym minusem jazdy jest klimatyzacja ustawiona chyba na 16 stopni – w nocy nie dało się wytrzymać tak wiało chłodem. Opatuleni we wszystko co mamy ledwo usnęliśmy. Klimy nie da się wyłączyć ani zatkać bo wloty oprócz personalnych są też ogólne.
Droga minęła nam dość szybko, można powiedzieć że nawet zbyt szybko – przegapiliśmy nasz przystanek, na którym powinniśmy wysiąść. Gdy to zauważyłem nie szło dogadać się z hinduskim kierowcą – zero angielskiego o dziwo. Zamiast w Tanah Rata wysadzł nas w następnej miejscowości – Brinchang. Pierwsza zauważalna rzecz po opuszczeniu autobusu – klimat zmienia się zdecydowanie. W Singapurze temperatura non stop oscylowała w graniach 35-40 stopni, tutaj jest około 20! Ten poranny chłód jest bardzo przyjemny :).
Niestety po drodze nie było możliwości wymiany waluty na malezyjską. Mieliśmy ogromne szczęście bo dzień przed wyjazdem udało mi się uzyskać 20 ringitów w warszawskim kantorze. Jak się później okazało było to zbawienne. Wysiedliśmy z autobusu kilka minut po godzinie 7 rano. Praktycznie wszystko pozamykane – jedynie jakaś restauracyjka czynna – oczywiście mało kto mówi po angielsku, ale udało się wydedukować że jedyną szansą dojechania do Tanah Rata jest taksówka… Jak by tego było mało żadnych taksówek na postoju nie było. Na szczęście po kilkunastu minutach czekania pojawiła się na horyzoncie taksówka, zaczęliśmy machać i nasz kierowca wybawca się zatrzymał. Tutaj spotkał nas kolejny fart – malezyjskie taksówki są tanie. Koszt przejechania około 7km wyniósł jedyne 10 RM (mieliśmy przy sobie tylko 20 😀 ).
Lekki stres był potęgowany tym, że ostatnia interesująca nas wycieczka wyruszała o 8.45 – później musielibyśmy sobie radzić na własną rękę co byłoby dużo droższe i męczące. Na szczęście dojechaliśmy do naszego guesthouse’u ok. 8.15 i zdążyliśmy złapać się na dwa ostatnie miejsca.
Wspaniałomyślny właściciel pożyczył nam 100RM, dzięki czemu mogliśmy ruszyć na podbój Cameron Highlands! Koszt 4-godzinnej wycieczki Mossy Forest to 50Rm/os.
Na wycieczkę pojechaliśmy zdezelowanym Land Roverem:
Pierwszy punkt wycieczki to Farma Motyli oraz różnych insektów. węży itd. Wstęp płatny dodatkowo 5RM. Sama farma motyli dość fajna, oprócz tego kilka pająków, węży, dużo żuków – myślę że warto dać równowartość 5zł.
Po farmie motyli przyszedł czas na podziwianie krajobrazów pól herbacianych, z których słynie całe CH:
W tym miejscu chciałbym się podzielić ważną informacją – plantacje herbaty są zamknięte w poniedziałki. Oznacza to, że proces przetwarzania liści, który można obejrzeć podczas takich wycieczek niestety nas ominął. Był to lekki błąd w planowaniu, ale dowiedziałem się o tym zbyt późno przed wyjazdem. No cóż, trzeba będzie odwiedzić plantacje herbaty w jakimś innym kraju :).
Po pięknych krajobrazach nadszedł czas na podobno najstarszy las w Malezji – starszy niż Taman Negara, las ten to tzw. Mossy Forest. Mieliśmy tam około 30 minutowy trekking – jest bardzo grząsko i lepiej mieć dobre buty. Widoki bardzo klimatyczne.
W lesie oprócz niesamowitych krajobrazów można spotkać także m.in. dzbaneczniki:
Po wyjściu z lasu udaliśmy się na jeden ze szczytów – położony na wysokości lekko ponad 2000 m. n.p.m. Wdrapaliśmy się na wieżę obserwacyjną i mogliśmy podziwiać Wzgórza Camerona z góry.
Na koniec pojechaliśmy do farmy truskawek, która na nas nie zrobiła żadnego wrażenia – truskawek u nas mamy sporo :).
Po zakończeniu wycieczki zjedliśmy obiad w polecanej przez tripadvisora knajpce chińskiej Nyonya. Za dwa posiłki + 2 świeżo wyciskane soki zapłaciliśmy jedyne 18 RM :).
W samym Tanah Rata oprócz wycieczek nie ma wiele do roboty – moim zdaniem jeden pełny dzień wystarczy. Po krótkim odpoczynku poszliśmy na kolacje do hinduskiej knajpy Kumar gdzie zjadłem wyśmienitego kurczaka Tandoori – polecam wszystkim! Zestaw z nim kosztuje jedynie 9RM a można się najeść pysznego jedzenia.
Tandoori:
Następnego dnia ruszyliśmy w stronę malezyjskiej dżungli, ale to już opiszę później.
Do usłyszenia!