Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział nam, że w wieku niespełna 26 lat odwiedzimy Karaiby prawdopodobnie popukalibyśmy się w głowę. O Karaibach wtedy myślałem jak o czymś nieosiągalnym. Region ten kojarzył się z rajskimi plażami, wyluzowanymi ludźmi i niesamowitym bogactwem ludzi, którzy tam wypoczywają. Co jakiś czas można było usłyszeć, że jakiś sławny piłkarz, aktorka czy inna postać z Showbiznesu wybrała na swoje wakacje, którąś z tych niesamowitych wysepek. Od czasu do czasu w przypływie marzeń oglądałem sobie katalogi biur specjalizujących się w wycieczkach w ten rejon świata. Ceny? 10 tysięcy, 12… Czasem jakaś super okazja za 8 tyś… No nic, marzenia trzeba odłożyć na bliżej nieokreśloną przyszłość.
Nagle nadszedł koniec sierpnia 2014. Jak zwykle monitorowałem internet szukając promocji na bilety lotnicze i nagle bach – Barbados za 1300zł. Oczywiście przy tego typu okazjach zawsze jest jakieś ale… Tym razem problem polegał na tym, że co prawda bilety były za 1300zł, ale obejmowały wylot z Amsterdamu i powrót do Manchesteru. Do tego przesiadka w Londynie trwała całą noc. Pierwsza kalkulacja ceny łącznej obejmującej doloty plus nocleg w Londynie i lipa – ponad 2000zł jak nic. Szybkie sprawdzanie połączeń lotniczych, cen w tanich liniach i decyzja podjęta – da się taniej :). W końcu kupiłem bilety.
Lecimy na Karaiby!!! Do tego lecimy w marcu, czyli w szczycie sezonu! Kolejne marzenie spełnione :).
Rozpoczęły się przygotowania do wyjazdu, póki co mieliśmy tylko i wyłącznie bilety na trasie:
- Amsterdam – Londyn Gatwick – Bridgetown
- Bridgetown – Manchester
Ostateczna wersja wyjazdu wyglądała tak:
- Warszawa – Eindhoven Wizzair
- Eindhoven – Amsterdam Terravision
- Amsterdam Centraal – lotnisko Schiphol pociąg.
- Amsterdam – Londyn Gatwick British Airways
- Londyn Gatwick – ceny noclegów okazały się zbyt wysokie, nocujemy na lotnisku 🙂
- Londyn Gatwick – Bridgetown Virgin Atlantic
- Bridgetown – Manchester Virgin Atlantic
- Manchester – Liverpool Terravision
Jak widać plan był skomplikowany, na pierwszy rzut oka wydaje się, że podróż była bardzo męcząca. Fakt, do najłatwiejszych nie należała, okazało się jednak, że nie było tak źle. Nawet nocka na Gatwick minęła dość szybko :). Dzięki tym kombinacjom za bilety na rajskie Karaiby zapłaciliśmy około 1700zł (kilka dni później ceny biletów na Barbados potaniały jeszcze o ok. 150zł). Jak na szczyt sezonu to cena niesamowita, ciężko będzie powtórzyć wylot w takiej cenie :).
Wyjazd zaplanowaliśmy w terminie 6.03.2015 – 17.03.2015.
Podróż rozpoczęła się od przygody. Nasz wylot do Eindhoven opóźnił się o około 2 godziny. W pewnym momencie, kiedy obsługa lotniska nie potrafiła podać konkretnej godziny, o której odlecimy do Holandii ogarnął nas lekki stres – tego dnia wieczorem mieliśmy wylot z Amsterdamu do Londynu, jeśli ominęlibyśmy ten odcinek podróży wówczas stracilibyśmy cały bilet na Barbados. Kiedy po godzinie oczekiwania nadal nie odlecieliśmy z Okęcia jasne było to, że nie zdążymy na wykupiony autobus z Eindhoven do Amsterdamu. Jak się potem okazało, Terravision nie robi problemu z przeniesieniem biletu na późniejszy kurs tego samego dnia. Chwała im za to! 🙂
Po dwóch godzinach oczekiwania odlecieliśmy do Eindhoven, lot bezproblemowy. Odebraliśmy bagaż, upewniliśmy się przy stanowisku Terravision, że możemy pojechać późniejszym kursem niż ten, na który mieliśmy bilet i udaliśmy się na stanowisko skąd odjeżdżają autobusy. Po niecałej godzinie byliśmy w Amsterdamie w urokliwych oklicach dworca Centraal:
Na lotnisko Schiphol pojechaliśmy pociągiem. Schiphol to dobrze nam znane lotnisku, na tym lotnisku przesiadaliśmy się w naszą pierwszą podróż do dalekiej Azji – do Singapuru.
Lot do Londynu krótki i bezproblemowy. Po wylądowaniu na Gatwick szybka kolacja i rozpoczęliśmy poszukiwanie miejsca na nocleg. Wybór padł na ławeczki niedaleko stanowisk check-in, na wprost ogromnego telewizora, na którym można było sobie oglądać wiadomości BBC. Okazało się, że lotnisko w Gatwick jest bardzo przyjazne podróżnym, bez problemu można tam przespać całą noc.
Około godziny 9.30 nadszedł moment, na który czekaliśmy – otwarto bramkę dla lotu VS029. Bywając na lotniskach często oglądam tablicę odlotów marząc o podróży do niektórych miejsc. Bridgetown było jednym z tych miejsc, tym razem spełniliśmy jedno z marzeń :). Kierunek Barbados!
Czas lotu to 8 godzin. Linie Virgin zaskoczyły nas bardzo pozytywnie, zdecydowanie to jedne z lepszych linii lotniczych na długich trasach. Posiłki bardzo smaczne, niezły system rozrywki pokładowej i przemiłe stewardessy ;). Podczas lotu oglądałem mapkę, na której widać było jak zbliżamy się do miejsca naszych marzeń:
Wylądowaliśmy! Po wyjściu z samolotu od razu czuć wspaniały klimat. Gorąco, czyli to co lubię! Samo lotnisko też ma swój klimacik:
Oto maszyna (Boeing-747), którą dotarliśmy na Barbados:
Standardowa procedura imigracyjna, jak to zwykle bywa dość długa kolejka chętnych :). Wystaliśmy się dobrą godzinę, jednak napis tuż po wejściu do hali przylotów nie pozwolił na irytację długością kolejki. Relax. You’re in Barbados!
Już pierwsze kroki po wyjściu z lotniska uświadomiły nam, że jesteśmy w innym miejscu niż chociażby daleka Azja. Tutaj nie ma pośpiechu, taksówkowi naganiacze też nie są natarczywi, tutaj czas płynie wolniej :). Jak to my, podziękowaliśmy grzecznie taksówkarzom udając się na przystanek komunikacji miejskiej, co wywołało dość duże zdziwienie wśród miejscowych – Biali i nie korzystają z taksówki? Dziwne… 🙂
W następnej części opiszę nasz pobyt w ojczyźnie Rihanny.
c.d.n.