Wietnam z Północy na Południe – Hanoi cz.1

Kiedy podczas naszej podróży na Cypr postanowiłem się oświadczyć, pierwsze nasze myśli po przyjęciu oświadczyn powędrowały w kierunku … podróży poślubnej :). Wybierając miejsce docelowe kierowaliśmy się naszymi marzeniami, pogodą w danym miejscu oraz możliwością spędzania czasu na miejscu. Jedno wiedzieliśmy na pewno – chcemy wyruszyć w podróż od razu po naszym ślubie i weselu :).

Jeżeli czytaliście stronę „O nas” to pewnie zwróciliście uwagę, że Ania marzyła o wizycie w Wietnamie. Jak wiadomo nasze letnie miesiące nie są najlepszym czasem na odwiedziny tej części świata. Mimo wszystko zaryzykowaliśmy!

Wielu naszych znajomych słysząc, że w podróż poślubną wybieramy się do Wietnamu bardzo mocno się nam dziwiło. Zamiast rajskich plaż czy sielankowego Bali wybraliśmy państwo, które uchodzi za jedno z biedniejszych i większości kojarzy się z jedzeniem robaków, węży czy innych dziwnych rzeczy :). My jeszcze przed wyjazdem wiedzieliśmy, że będzie cudownie :).

Podróż do Wietnamu odbyliśmy na pokładzie Qatar Airways. Lecąc do Wietnamu warto wybrać tzw. opcję multicity czyli przylot i wylot realizowany z różnych miast. W naszym przypadku wybraliśmy przylot do Hanoi, a wylot z południa – z Ho Chi Minh City (Sajgon). W podróż wyruszyliśmy 30 maja w poniedziałek, czyli tuż po ślubie :).

W drodze do Hanoi mieliśmy godzinną przesiadkę w głównym hubie Qatar Airways czyli w Doha. Lot Warszawa – Doha realizowany był Airbusem A320, czyli samolotem dość niedużym:

Qatar Airbus A320

Na szczęście Qatar od 1 lipca wprowadza na tę trasę samolot szerokokadłubowy. Mimo wszystko nie było źle. Zastrzeżenia można mieć jedynie do posiłków – bez smaku i raczej niskiej jakości, oraz działania systemu rozrywki pokładowej – czasami trzeba było 10 razy nacisnąć przycisk ekranowy żeby zadziałał. Podczas lotu poczęstowano nas kolacją, ja wybrałem bezsmakowego kurczaka:

Qatar Airways kolacja 1

Ania wersję wegetariańską, która okazała się znacznie smaczniejsza niż kurczak.

Qatar Airways kolacja 2

Na lotnisku w Doha szybka przesiadka i już byliśmy w drodze do Hanoi. Lot do Hanoi odbywa się ze stopem technicznym w Bangkoku. Postój trwa około godzinę. Niestety podczas stopu stewardessy nie częstują napojami, przekąskami czy chociażby nawilżanym ręcznikiem. O dziwo nie pozwalały też korzystać z toalety. Duży minus. Po godzinie wyruszyliśmy do miejsca docelowego czyli Hanoi :). W międzyczasie poczęstowano nas śniadaniem. Niestety znowu bez szału. Ja standardowo wybrałem jajecznicę z kiełbaską, Ania naleśniki, które okazały się być czymś w rodzaju ciasta. Niestety po raz kolejny Qatar nas rozczarował.

Naleśnik (?):

Qatar - śniadanie 1

Jajecznica:

Qatar - śniadanie 2

System rozrywki pokładowej działał tylko nieco lepiej niż podczas lotu z Warszawy do Doha, świetny wybór filmów i muzyki zrekompensował nam słabo działający „dotyk” w ekranach. Można było zatracić się w nowościach filmowych :). Ja jednak uwielbiam podziwiać krajobrazy z okna samolotu i zrobiłem kilka zdjęć – gdzieś na pograniczu Tajlandii, Kambodży i Wietnamu:

20160531_104338

20160531_104436

Udało się nawet uchwycić tęczę 🙂20160531_104826

Punktualnie o 16:20 wylądowaliśmy na lotnisku w Hanoi, przyszedł czas na formalności wjazdowe. Obywatele Polski lecący do Wietnamu zobowiązani są do uzyskania wizy pozwalającej na wjazd do tego kraju. Można uzyskać ją na dwa sposoby:

  • Wyrobienie wizy w ambasadzie w Warszawie, koszt to bodajże 230-250zł za wizę jednokrotnego wjazdu ważną 30 dni.
  • Uzyskanie promesy wizowej przez jedną z firm i kupno wizy na lotnisku.

My wybraliśmy drugą opcję z dwóch względów. Po pierwsze i ważniejsze jest to dużo tańszy sposób. Promesę uzyskaliśmy ze strony vietnam visa pro, koszt promesy to 9$/os. w przypadku płatności za dwie osoby. Do tego trzeba doliczyć płatność na miejscu w Wietnamie za stempel wizowy – 25$. Jak widać całkowity koszt to 34 USD, co daje około 130zł. Prawie połowę taniej niż w ambasadzie i bez wychodzenia z domu. Przy sobie trzeba mieć 1 zdjęcie paszportowe.     W dokumencie, który otrzymacie od firmy wydającej promesę jest napisane, że należy mieć 2 zdjęcia jednak potrzebne jest tylko jedno. Samo wyrobienie promesy jest bardzo proste i lepiej korzystać z zagranicznych serwisów gdyż są o wiele tańsze. Podobnie na miejscu – zero stresu, jedynie trzeba uzbroić się w cierpliwość. Może to trochę potrwać.

Po uzyskaniu wizy i przejściu kontroli granicznej (zero pytań) odebraliśmy bagaż i wyruszyliśmy  w poszukiwaniu transportu do centrum Hanoi. Zanim jednak wyszliśmy z lotniska rzuciliśmy okiem na kursy walut w tamtejszych kantorach. Zdjęcie kursów na dzień 31 maja:

kursy walut lotnisko Hanoi

Co ciekawe na mieście kurs był porównywalny, a czasami nieco gorszy. Nie wahajcie się zatem wymienić waluty na lotnisku. Na pewno dużo nie stracicie. My wymieniliśmy minimalną ilość dolarów będąc pewnym, że na mieście zrobimy to po dużo lepszym kursie, byliśmy w błędzie :). Po wyjściu z lotniska od razu uderzyła nas fala gorącego i wilgotnego powietrza.

Możliwości dojazdu do miasta jest kilka, począwszy od najłatwiejszego i zarazem najdroższego czyli taksówki, poprzez busiki aż do transportu publicznego. My wybraliśmy opcję najbardziej optymalną czyli busik. Po wyjściu z lotniska trzeba przejść kilka pasów, na których czają się taksówkowi naganiacze i po lewej stronie jest postój busów. Koszt przejazdu do centrum miasta to 4$. Co ciekawe lepiej płacić w dolarach (i mieć odliczoną kwotę), osoby wsiadające po nas zapłaciły w wietnamskich Dongach i był to bardzo nieopłacalny interes. Busik dowozi pod sam hotel, jeśli nie macie zabookowanego hotelu to w dowolne wybrane przez Was miejsce w obrębie dzielnicy Old Quarter.

Lecąc do Wietnamu nie mieliśmy praktycznie nic poza wiedzą, które atrakcje musimy odwiedzić. Tuż przed wylotem zarezerwowałem dość losowy hotel w Hanoi na pierwszą noc. Będąc w Hanoi polecam znaleźć hotel w dzielnicy Old Quarter. Jest to dzielnica, w której mieści się większość hoteli, restauracji, biur podróży i wszystkich rzeczy, które mogą być przydatne w podróży po Wietnamie. Dodatkowo wszystkie wycieczki wykupione w biurach mają darmowy dowóz z hotelu mieszczącego się w tej dzielnicy. Nie wyobrażam sobie nocowania w innym miejscu niż Old Quarter. Nasz losowo wybrany hotel (Serene hotel) okazał się jednym z najlepszych podczas podróży. Co prawda koszt jak na Wietnam duży – 28$ za pokój dwuosobowy ze śniadaniem, ale w końcu to podróż poślubna :). Przy rezerwacji napisałem w komentarzu do rezerwacji „honeymoon”, nawet nie wiedziałem co nas czeka po przylocie :).

Jak już dotarliśmy do hotelu od razu zajęła się nami obsługa, w skład której wchodził przemiły William (nie wiem czy to imię na potrzeby hotelowe czy prawdziwe, w każdym razie Wietnamczyk). Okazał się on niezwykle pomocny i miły. Na wstępie dostaliśmy powitalny drink czyli sok ze świeżego mango, po takiej podróży to zbawienie :). Po spisaniu danych z naszych paszportów jeden Pan z obsługi zaprowadził nas do pokoju, weszliśmy a tam…

Serene Hotel Hanoi

Wystarczyło jedno krótkie zdanie, że jest to nasza podróż poślubna, a Wietnamczycy mają ledwie kilkanaście godzin zdążyli wszystko przygotować… Oprócz tak wyglądającego łóżka dostaliśmy tort:

Serene hotel tort

oraz zestaw dla nowożeńców 🙂

20160531_132719

Byliśmy w szoku… Płacąc 28$ dostaliśmy tort, wino, owoce i pięknie przygotowane łóżko. Tak zupełnie bezinteresownie w odpowiedzi na krótki komentarz w rezerwacji… Jestem pewien, że w Europie za takie pieniądze to co najwyżej dostalibyśmy uśmiech obsługi a i z tym czasem ciężko. Po tym widoku od razu wiedzieliśmy, że podróż do Wietnamu to był strzał w 10 :).

Jako, że nie mieliśmy zbyt wiele czasu zapytaliśmy Williama gdzie warto zjeść, w zamian otrzymaliśmy mapkę, na której zaznaczył nam dobre i niedrogie restauracje, a gdy zapytaliśmy jak dojść do jednej z nich to nas tam zaprowadził. Rzadko spotykana uprzejmość :).

W drugiej części opiszemy główne atrakcje Hanoi. Do usłyszenia!