Wietnam z Północy na Południe – miasteczko Sapa

Ustalając plan podróży po Wietnamie wiedzieliśmy jedno – na pewno musimy zobaczyć Ha Long Bay. Oprócz słynnej zatoki padało wiele innych propozycji – północny Wietnam, miasteczko Hoi An oraz My Son czy delta Mekongu. Ostatecznie stwierdziliśmy, że spędzimy więcej dni na północy kosztem środkowego Wietnamu. Jak się okazało nie zawiedliśmy się :). Do tej pory widzieliśmy dżunglę, piękne pola herbaciane i niesamowite plaże. Brakowało nam jednego – tarasów ryżowych. Wiedzieliśmy, że piękne tarasy ryżowe znajdziemy w górach.

Najlepszą bazą wypadową do zwiedzania wietnamskich gór i wiosek jest miasto Sapa. Jest to nieduże miasteczko położone w północnym Wietnamie, w prowincji Lao Cai. Położone jest ono na wysokości około 1600 m n.p.m. dlatego tamtejszy klimat odbiega znacznie od Hanoi czy innych miast położonych w środkowym i południowym Wietnamie. Podczas gdy w Hanoi gotowaliśmy się w 40 stopniowym upale, w Sapa było około 20 stopni – miła odmiana :). Dotrzeć do tego miasta z Hanoi można na dwa sposoby – pociągiem lub autobusem. Dość niedawno oddano drogę szybkiego ruchu z Hanoi do Lao Cai dzięki czemu podróż autobusem uległa znaczącemu skróceniu. Już w niecałe 6 godzin jazdy z Hanoi można być w Sapa. Drugą opcją jest podróż pociągiem. Stacja kolejowa znajduje się w mieście Lao Cai, stamtąd trzeba wziąć lokalną taksówkę lub skorzystać z zorganizowanego transportu do Sapa. Pociąg jedzie przez całą noc co jest dużym plusem (oszczędność noclegu i czasu), niestety jest droższy od autobusu, minusem jest też to, że potem trzeba dojechać z Lao Cai do Sapa. My wybraliśmy podróż autobusem. W teorii autobusy odjeżdżają albo bardzo wcześnie rano, albo późną nocą, nam jednak udało się zdobyć bilety na kurs popołudniowy co nam bardzo odpowiadało :). Koszt biletu to 15 USD za osobę w autobusie sypialnym:

Autobus Sapa

Autobus wyruszał z dworca autobusowego w Hanoi, na który dotarliśmy taksówką (z dzielnicy Old Quarter to chyba najlepsza opcja). Każdy pasażer dostawał małą butelkę wody mineralnej, a na każdym siedzeniu czekał koc. Siedzenia są wygodne, ale dla osób poniżej 175cm wzrostu. Ja niestety męczyłem się dość bardzo.

Droga do Sapa mijała nam spokojnie do czasu awarii autobusu. Zatrzymaliśmy się na około godzinę w szczerym polu w 35 stopniowym upale… Woda, którą kierowca dał pasażerom na wstępie została zabrana – pewnie awarii uległ układ chłodniczy. Na szczęście panowie się uporali z awarią i ruszyliśmy dalej. Zamiast po 5 godzinach, do Sapa dotarliśmy po 6.5h jazdy tuż po 22. Hotel znaleźliśmy tuż przed autobusem. Za pokój w hotelu zapłaciliśmy 30 USD. Cena obejmowała również śniadanie. Dość drogo, ale w Sapa jest nieco drożej niż w Hanoi. Jedynym plusem tego hotelu było to, że go zabookowaliśmy wcześniej. Po godzinie 22 bardzo ciężko byłoby znaleźć jakiś hotel, miasteczko wydawało się opustoszałe. Sam hotel pomimo 3 gwiazdek był krótko mówiąc słaby.

Wygłodniali po długiej podróży chcieliśmy coś zjeść. Okazało się że tuż po godzinie 22 nie będzie to takie łatwe. W okolicy znaleźliśmy tylko jedną sensowną knajpkę, która oferowała ciepły posiłek. Wszystkie inne były zamknięte. Na szybko przygotowano nam nic innego jak Zupę Pho – wersja z wołowiną (Pho Bo) i kurczakiem (Pho Ga):

Pho GaPho Bo

Jak to zwykle w przypadku zup dostaliśmy dodatkowo koszyczek z „zieleniną” czyli głównie miętą. Całość bardzo smaczna :).

Po krótkim wieczornym spacerze i poszukiwaniu restauracji rzuciło nam się w oczy jedno – w Sapa nie będzie łatwo dogadać się po angielsku :). W przeciwieństwie do Hanoi tutaj lokalni mieszkańcy posługują się językami etnicznymi, wietnamskim oraz często chińskim.

Sapa ma ok. 6000 tysięcy mieszkańców więc jak na Wietnam bardzo mało. Miasto jak i okoliczne wioski zamieszkują mniejszości etniczne, głównie plemiona Hmong, Dao i Tay. Każde z plemion ma swoje charakterystyczne barwy i stroje co tworzy ciekawy klimat tego miejsca.

Miasto samo w sobie jest dość nudne jednak widać, że rozwija się w szybkim tempie – głównie dzięki turystyce. Mnóstwo hoteli, pokojów gościnnych i restauracji sprawia, że bardzo łatwo jest spotkać tam turystów. Bardzo popularne na miejscu jest wypożyczanie skuterów, jest to również dość niebezpiecznie ze względu na ciężkie trasy oraz niebezpiecznie jeżdżących Wietnamczyków. Centrum miasta to swoisty „amfiteatr”, spotykają się tam mieszkańcy grający      w siatkówkę czy badmintona. Wyróżnia się tam duży telebim, na którym pokazywane są okoliczne atrakcje:

Sapa Centrum miasta

Sapa Centrum

Tuż obok amfiteatru znajduje się kamienny kościółek. Wygląda ładnie, szczególnie po zmroku:

Sapa church

Jest on bardzo skromny, ale ładny. Warto przejść się i zobaczyć ten kawałek „europejskości”      w wietnamskich górach.

Poza wspomnianym amfiteatrem centrum miasta nie jest zbyt imponujące chociaż widać, że Wietnamczycy się starają nadać blasku swojemu miastu:

Sapa miasto 2

Sapa miasto 1

Nieco dalej od „centrum” znajduje się całkiem ładne jezioro, po którym można nawet popływać łódką:

Sapa jezioro

Ulice w SaPa wyglądają podobnie jak uliczki w typowych kurortach. Niekończące się sklepy, stragany, restauracje i hotele.

Sapa ulica

Jednym z najciekawszych miejsc w mieście jest lokalny market. My zawsze staramy się odwiedzić lokalne markety w miejscach, w których jesteśmy. Targowisko pokazuje codziennie życie mieszkańców, lokalne przysmaki. Jest to dany region „w pigułce”. Market w Sapa położony jest blisko stacji autobusowej. Część stoisk mieści się w nowo wybudowanej hali. Są to głównie stoiska z rękodziełem, zabawkami i koszulkami. Przed wejściem do marketu usytuowane są stoiska z owocami, warzywami oraz mięsem. Na targu jest bardzo kolorowo i można kupić ciekawe owoce, warzywa i inne rzeczy w dobrej cenie (oczywiście należy się targować):

Sapa market 1

Sapa market 2

Sapa Market 3

Sapa market 4

Sama market 5

Wejście do hali targowej:

Sapa market wejscie

Teraz o troszkę mniej przyjemnej części marketu… Jak na każdym targowisku tak i tam nie brakuje stoisk z mięsem. Można je poznać po charakterystycznym i dość nieprzyjemnym zapachu… Najgorsze jest jednak to, że można tam kupić mięso … psa, i to niestety często w całości:

Sapa market pies

Niestety dla nas był to okropny widok. Nie polecamy.

W samym Sapa dużo jest biegających psów…

Sapa pies

Jedzenie w SaPa

W porównaniu do chociażby Hanoi jedzenie w Sapa nie jest najwyższych lotów. W knajpkach króluje wspomniana wcześniej zupa Pho w wersji z kurczakiem lub wołowiną oraz koszyczkiem zieleniny. Oprócz zup można kupić dania z ryżem, makaronem czy sajgonki. Wybór jest dość standardowy, a ceny nieco wyższe niż w Hanoi:

Sapa menu

Tak jak wspomnieliśmy, smak jedzenia jest ok, ale daleko od azjatyckiej uczty do której zdążyliśmy się już przyzwyczaić :). Mimo wszystko nie jest źle. Oto kilka przykładów tamtejszej kuchni:

Ryż smażony z kurczakiem

20160602_183333

Znowu Pho 🙂

20160602_183341

Wieprzowina na gorącym półmisku

20160603_135551

Najgorsze piwo jakie piliśmy w Wietnamie – Lao Cai. Nie polecam :).

20160603_132823

Ciemna strona SaPa

Niestety miasto ma także swoje ciemne strony. Oprócz wspomnianego psa, o którego ciężko mieć do Wietnamczyków pretensje – taka jest ich kultura, od wieków jedzą psy, a skoro nie jest to oficjalnie zabronione to mają do tego prawo we własnym kraju, jest także coś o co można mieć do nich żal – wykorzystywanie dzieci. Lokalne mniejszości etniczne doszły do wniosku, że niezłym sposobem na zarobienie pieniędzy jest wykorzystanie do tego małych dzieci, które pomimo że same mają po kilka lat, zmuszane są do dźwigania swoich braci i sióstr na plecach. Wszystko w pięknych etnicznych barwach. Dzieci zazwyczaj sprzedają jakieś drobiazgi wołając za to cenę z kosmosu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że głupi turyści dokładają swoją rękę do wykorzystywania dzieci dając pieniądze tym dzieciom nie chcąc nawet wyrobu, który sprzedają myśląc, że w jakiś sposób im pomagają. Niestety krzywdzą ich jeszcze bardziej. Sami byliśmy świadkami sytuacji kiedy dziecko „rozliczało” się ze swoim opiekunem (oczywiście bez dziecka na plecach) z zarobionych w ten sposób pieniędzy… Smutny widok.

Sapa dzieci

20160603_131529

Sapa swoim turystycznym klimatem, lokalną kulturą nieco inną niż pozostałe części Wietnamu przyciąga rok do roku co raz to większą rzeszę turystów. Miasto przypomina atmosferą nasze Zakopane – pełno straganów, pokoi gościnnych i restauracji. Jeżeli lubicie takie klimaty to możecie spędzić w mieście kilka dni. Dla nas miasto to było świetną bazą wypadową do tego co jest tam najpiękniejsze, czyli gór, tarasów ryżowych i malutkich wiosek. Pomimo swoich wad warto budzić się rano z takim widokiem:

Sapa widok

Warto odwiedzić Sapa, żeby zobaczyć jak żyją ludzie poza wielkimi miastami, a przede wszystkim dlatego żeby zobaczyć przepiękne tarasy ryżowe, które opiszemy w kolejnej części.

Do usłyszenia! 🙂